Na zewnątrz wilgotno, wietrznie i chłodno, a w pomieszczeniach i samochodach suche ciepłe powietrze od ogrzewania. Tak wygląda z grubsza sytuacja w jesienne dni. A niestety (przynajmniej dla mnie) jesień już u Nas w pełni. Takie warunki zewnętrzne wymuszają na Nas, że częściej oblizujemy wargi, a to natychmiast odbijają się na kondycji naszych ust, które stają się przesuszone, spierzchnięte, a przy nieodpowiedniej pielęgnacji – pękają. Dziś przedstawie Wam przepis na balsam do ust, bez którego ja nie wyobrażam sobie swojego jestestwa.
Składa się on z mieszaniny miodu i roślinnych tłuszczy. Miód ma tyle zalet, że książki można o tym pisać (co z resztą ma miejsce) i jest nieoceniony przy pielęgnacji i regeneracji skóry, a ogrom związków aktywnych, dogłębnie odżywia delikatną skórę ust (no i nadaje słodziutki smak balsamu). W zależności od rodzaju miodu jaki wybierzecie, właściwości, smak i zapach mogą się odrobinę różnić, ale najważniejsze jest to, by miód był naturalny. Ja jestem wielką fanką miodu rzepakowego i taki też jest w moim balsamie. W fazie tłuszczowej jest olej makadamia, który ze względu na unikalną mieszaninę kwasów tłuszczowych, silnie natłuszcza i pielęgnuje wargi. W składzie znajduje się również olej rycynowy, najczęściej dodawany do wszelkiego rodzaju błyszczyków i pomadek, ponieważ nadaje piękny połysk, ale lepiej nie używać go jako oleju głównego, ze względu na to, że może wysuszać wargi. Do balsamu dodaje jeszcze masło cupuacu i wosk pszczeli, które pozostawiają warstwę chroniącą przed niekorzystnymi warunkami zewnętrznymi i nadają skórze ust miękkość i delikatność.
Największą zaletą tego balsamu jest jego uniwersalność. Główne zadanie to oczywiście regeneracja spierzchniętych i popękanych ust, ale po aplikacji, resztę balsamu, która została wam na palcu, możecie wmasować w macierze paznokci. Dzięki temu paznokcie będą lepiej odżywione, twardsze i nie będą się rozdwajać ani łamać. Sprawdziłam to na sobie i rzeczywiście działa. Kiedy macie katar i skóra wokół nosa i na płatkach piecze, jest zaczerwieniona i otarta od chusteczek, bez wahania możecie posmarować ją miodowym balsamem, i na pewno przyniesie to ulgę.
Przygotowanie jest bardzo proste i szybkie, więc zakasujemy rękawy i do roboty.
Ilość: około 15-20 ml Czas przygotowania: 10 min Trudność: Łatwe
Przygotuj: Miseczkę porcelanową (parowniczkę), wagę z dokładnością do 0,1 g, łaźnię wodną (garnek z wodą), łyżeczkę, pojemnik na 15-20 ml.
Przepis
• Olej makadamia 5,0 g
• Olej rycynowy 1,0 g
• Masło cupuacu 2,0 g
• Wosk pszczeli 2,0 g
• Miód (ja wybrałam rzepakowy) 1 płaska łyżeczka
Do naczynia porcelanowego odważyć oleje, masło i wosk, całość włożyć do łaźni wodnej i podgrzewać, aż do rozpuszczenia wszystkich składników. Kiedy mieszanina będzie gotowa, wyjmujemy ją z łaźni. Na łyżeczkę nabieramy miód (najwygodniejsze w użyciu są miody niewykrystalizowane, ale ja wybrałam dość gęsty rzepakowy, ze względu na cudowny zapach i smak), przenosimy go do roztworu olejowego i mieszamy tą samą łyżeczką, aż do stężenia balsamu, starając się żeby miód równo się rozprowadził. Wraz ze spadkiem temperatury balsam będzie tracił przejrzystość i zwiększał gęstość. Kiedy mazidło będzie jeszcze troszkę ciepłe (nie stężeje do końca) przenosimy je do pojemniczka, bo potem możemy mieć większy problem, a dokładniej – większe straty przy przekładaniu, a każda kropelka tego cudownego balsamu jest cenna:)
Ja z tym balsamem nigdy się nie rozstaję. Bez względu na porę roku, mam po jednym pojemniczku w każdej z torebek – przezorny zawsze ubezpieczony. A za ogromny sukces uważam fakt, że nawet mój mąż, który znany jest z minimalizmu kosmetycznego, jedno opakowanie w kieszeni mieć musi :).
Jakich balsamów do ust Wy używacie? Wolicie formę w pudełeczku czy w pomadce?
WItaj, jak długi balsam będzie miał termin ważności?
Cześć, balsam powinien być ważny przez minimum pół roku, chyba że użyłaś olejów, których data ważności jest krótsza.